sobota, 11 września 2010

Moje ulubione miejsca w Trójmieście....1

Chciałabym Wam, moi podglądacze zaproponować małą wizytę w jednej z moich ulubionych kawiarenek, która się mieści w Sopocie zaraz przy dworcu na ulicy Kościuszki.
Nazwa tej Kawiarenki brzmi dość orginalnie… JOZEF K.


Zdjęcie zaporzyczone z internetu.

Wnętrze z pogranicza babcinego strychu i sklepów z aranżacjami wnętrz, jest zaskakujące i intryguje za każdym razem. Obcowanie z literaturą nawet w toalecie, dialogi domalowane na obrazach, korespondencja z ojcem, kartki z wpisami gości w każdej szufladzie i jeszcze kilka innych rzeczy sprawia, że przychodzę w to miejsce z przyjemnością;)i moge siedzieć godzinami.


Zdjecie zaporzyczone z internetu.


Polecam napary z ziół o prześmiesznych nazwach np. "kaloryfer krasnoludka" albo "mózg mocarza". Jak i również kawy o fantazyjnych nazwach - moja ulubiona to Kawa Dziadka Franka a do tego ciasteczko marcepanowe , mmm pychotka!!!
Dla zainteresowanych : http://www.jozefk.pl/

A co najważniejsze (dla mnie) jest tam zakaz palenia.

środa, 1 września 2010

4 lata mineły.......

Miłość jest dawaniem, nie braniem,
naprawianiem nie niszczeniem,
zaufaniem, nigdy zwodzeniem,
cierpliwym znoszeniem i wiernym dzieleniem
każdej radości i każdego smutku.

Ten krótki wiersz znalazłam wraz z moim kochanym Krakusem 4 lata temu na jednej z kartek z życzeniami z okazji ślubu.
Myślę, że Nasze wspólne życie opiera się częściowo na tych słowach, jednak głównym motorem działania są nasze uczucia i emocje - całe szczęście na razie nam to dobrze wychodzi.
Dziękuję mojemu mężowi za tą Wielką Miłość, którą mnie otacza!!! (mam nadzieje że to przeczyta)



1 września 2006 w Krakowie postanowiły się połączyć ze sobą dwa różne „światy” (w dosłownym słowa znaczeniu).
Uroczystość była bardzo skromna, w sumie tylko rodzinna, może dzięki temu do tej pory pamiętam prawie wszystko ze szczegółami, a było parę śmiesznych sytuacji.
Jedna wiąże się z Wawelem, tam mieliśmy zrobioną sesyjkę fotograficzną.
Godzina 12 na Wawelu biją dzwony i zaczyna się alarm z okazji rocznicy wybuchu II wojny światowej, a mi na dziedzińcu w klapie do studzienki utkwił obcas.
Śmiejemy się czasem, że jak kopciuszek o godzinie 12 tylko w dzień ja na dziedzińcu o mały włos nie zgubiłabym bucika.



Pozdrawiam Was ciepło dziewczyny.
No i będę musiała mieć następne podejście do egzaminu z Prawa Jazdy.

wtorek, 22 czerwca 2010

10 przykazań dla właścicieli czworonogów

Mając ostatnio więcej wolnych chwil znalazłam w internecie "PSIĄ MODLITWĘ DO CZŁOWIEKA"


Psia modlitwa do człowieka

Moje życie trwa 10-15 lat. Każde rozstanie z Tobą zadaje mi ból. Zastanów się zanim mnie sobie sprawisz.

Daj mi trochę czasu na zrozumienie, czego ode mnie wymagasz.

Obudź we mnie zaufanie - jest mi potrzebne do życia.

Nigdy nie gniewaj się na mnie zbyt długo i nie zamykaj mnie za karę. Ty masz swoją pracę, przyjemności i przyjaciół - ja mam tylko Ciebie

Porozmawiaj ze mną czasami. Nawet jeśli nie do końca rozumiem Twoje słowa, rozumiem głos który do mnie mówi.

Wiedz, że nigdy nie zapominam, jak mnie traktowano.

Zanim mnie uderzysz, pomyśl, że moje szczęki z łatwością mogą zmiażdżyć Twoją dłoń, a jednak tego nie robią.

Zanim złajasz mnie, że jestem "nieposłuszny" lub "leniwy" podczas wykonywania pracy, pomyśl, że może ciąży mi nieodpowiednie pożywienie, że może zbyt długo przebywałem na słońcu, lub że moje serce jest zmęczone.

Otocz mnie opieką, gdy będę stary - Ty również pewnego dnia się zestarzejesz.

Bądź przy mnie w każdej trudnej chwili. Nigdy nie mów: "Nie mogę na coś takiego patrzeć", lub "niech to się stanie podczas mojej nieobecności". Kiedy jesteś przy mnie wszystko staje się łatwiejsze.

Autor nieznany

Filip

Długo się nie odzywałam, miałam ciężki okres. Troszkę zaliczeń i pisanie pracy, którą na szczęście oddałam w sobotę. Tak apropo jakby ktoś pytał praca na temat samooceny, tworzyłam program zajęć socjoterapeutycznych. Praktyki aż w Chojnicach-Super było!!!
A także parę innych sytuacji, ale o tym napisze jak dojdę do siebie, bo jeszcze ciężko mi jest na sercu jak o tym myślę.
Filip nasza znajdka, na razie z pewnych przyczyn mieszka u mojej mamy. U nas będzie przebywać gościnnie. Przyczyną miedzy innymi jest częsta nieobecność w domu, mama jest cały czas.





To nie jest zajc!!!!!
Tak wygląda Filipo od tyłu ;)







Właśnie mężulek wrócił z pracy, trzeba mu zrobić małe, co nieco.
Pędzę do kuchni, a wszystkim tu zaglądającym życzę spokojnego wieczorku ;)

piątek, 7 maja 2010

"Banda" sie powiększa

Przepraszam, że tak walne prosto z rury, ale jak to przeczytałam:http://www.tvn24.pl/-1,1655295,0,1,zmaltretowany-pies-tonal-w-lodowatej-wodzie,wiadomosc.html
to mnie normalnie………wole nie kończyć.
Dzięki podobnym ludziom od około miesiąca mamy właśnie znajdkę, który aktualnie ma już 3 miesiące.
Jakaś „cholera” wyrzuciła 2 miesięcznego szczeniaka na ulice.
Filipek – bo tak go nazwaliśmy- miał to szczęście że moja mamka go przygarnęła.
Początkowo szukaliśmy dla niego domu, ale tak nasze serca zdobył, że domem dla niego jesteśmy „MY” i nasze dwa mieszkania( babcia nie godzi się by stale Filipek z nami mieszkał powodem są babcinne problemy zdrowotne).
Już raz psinka straciła zaufanie do człowieka, nie chcemy by się to powtórzyło drugi raz w jego szczenięcym życiu.
A oto nasza pociecha ;)



A najlepsza zabawa to.... gryzienie kapci!!!!!


A do Ferdka na obiadek wpadły dziś gołąbki! Myślałam, że moje kocisko dostanie zawału.
Przez pół godziny nic go nie ruszało ;)


Dobrej nocki życze i udanego weekendu!!!

środa, 7 kwietnia 2010

Świąteczne wojaże

Oj się działo, działo się;)
Prawo jazdy- jestem już prawie na finiszu, ale i tak doszliśmy z moim instruktorem do wniosku, że dodatkowe jazdy są jeszcze wskazane, szczególnie parkowanie.
Chorowało się także a jakże, grypa żołądkowa nie ominęła również i mnie;).
Po cierpiało się troszkę, ale na szczęście zakończyło się to przed świętami.

Na czas świąt przyjechał do Nas gość z Krakowa – szwagierek ;).
A że chłop nie usiedzi w jednym miejscu zaczęły się świąteczne wojaże.
Mieliśmy szczęście, że dopisała nam pogoda.
W niedziele wybraliśmy się na Półwysep Helski a docelowo na Hel.
Najwięcej z tej wycieczki radochy to miała moja druga połówka – po wojskowe tereny na cyplu różne takie armaty i schrony, i cosik tam jeszcze.
Czyli fortyfikacje Cypla Helskiego.

W poniedziałek byłam pierwszy raz w życiu w Łebie. Ha, ha niby tak blisko a jednak daleko:)
Kierunek zwiedzania Słowiński Park Narodowy i Ruchome wydmy.
Ból nóg do dnia dzisiejszego odczuwam po takim dystansie, jednak warto było właśnie dla takich widoków:

Jezioro Łebsko, a końca nie widać ;)

Spotkaliśmy po drodze stadko sarenek z młodym jelonkiem

Niestety zdjęcia są niewyraźne z powodu płochliwości stadka i nieodpowiedniego sprzętu fotograficznego.


Chwilka relaksu podczas 13 kilometrowego spacerku ;)

Doszliśmy i „pustynie” Łeby zdobyliśmy ;)


Dziewczyny dziękuje Wam za komentarze i za to, że trzymacie za mnie kciuki związku z prawem jazdy.
Pozdrawiam w ten słoneczny dzień!

piątek, 26 lutego 2010

Cel

Od dwóch dni jestem jeszcze w szoku! Przyczyna może i błaha, ale nie dla osoby, która przeżyła traumę związana z tym, co sobie Ja aktualnie postawiłam za cel.
Otóż za namową mojego Krakusa i mamy, ale również, dlatego by przełamać strach zapisałam się na prawo jazdy………no i w środę pierwszy raz siadłam już nie na miejscu pasażera, ale na miejscu kierowcy -jestem z siebie dumna ;).
Nawet nie było aż tak źle, z wyjątkiem tego, że myliłam sprzęgło z gazem i właściwie nic prawie nie pamiętam poza moim stwierdzeniem „ Oooooooooo sprzęgło mi gdzieś uciekło!!!”.
Jutro mam drugą lekcje. Mam nadzieje, że już będzie lepiej, że te emocje ze mnie zejdą i ze spokojem będę słuchała tego, co mówi do mnie instruktor.

A teraz ide poćwiczyć na talerzu (kierownicy) 11.45 i 12.15 ;)
Pozdrawiam i życzę ciepłego końca tygodnia!!!

sobota, 13 lutego 2010

Zaręczona znaczy jesteś już moja ;)

……takie o to słowa usłyszałam 4 lata temu na Rynku w Krakowie.
To były oryginalne oświadczyny mojego męża ;) które zakończyły się nie w restauracji ani przytulnej kawiarence, ale w barze rybnym ;)
Akurat, że anty jesteśmy z mężem nastawieni do Walentynek, bo tak zwane „walentynki” staramy się mieć przy każdej możliwej okazji, to szczególnym dniem prócz rocznicy naszego ślubu jest również dzień 12 lutego.
Aaaaaa bym zapomniała mój ówczesny narzeczony a późniejszy mąż postanowił być na tyle oryginalny w tych zaręczynach, że zamiast kwiatów dał mi pluszowego misia z jedna różyczką ;) a pare dni puźniej piercionek zaręczynowy.

piątek, 1 stycznia 2010

Nowy Rok - Nowe postanowienia

Nowy Rok przywitaliśmy na "piżamo party" w domku ;)

Pierwszy dzień nowego roku przywitał nas niestety pochmurno :( ,ale nie zniechęceni pogodą postanowiliśmy wraz z moim Krakusem spędzić go aktywnie.
I tu niespodzianka ;), bo gdy dojeżdżaliśmy naszą trójmiejską SKM-ką do Sopotu, zza chmur próbowało się przebijać do nas słoneczko.
Nasze kroki skierowaliśmy oczywiście na molo, lecz długo tam nie wytrzymaliśmy (nosy i paluchy po paru minutach były już zmrożone).






Jednak nie spieszyło nam się do domku, więc najpierw poszliśmy na ciepłą kawkę by się troszkę rozgrzać, a później brzegiem wracaliśmy do Jelitkowa.


Po drodze zaczęliśmy rozmawiać o swoich postanowieniach, mąż oczywiście ze mnie się śmiał, co wywołało u mnie focha. Jednak po chwili mnie przytulił i powiedział że będzie mnie po raz kolejny w tych postanowieniach wspierał.
No ja myślę!!!!
Wiec moje drogie kobitki, drodzy goście trzymam za was mocno kciuki i życzę Wam by przy najmniej 3/4 postanowień wam się udało spełnić!!!